Śmigus dyngus, czyli tradycja wzajemnego oblewania się wodą w wielkanocny poniedziałek, powoli odchodzi do lamusa. Wiele wskazuje na to, że głównym powodem zanikania obyczaju jest brak umiaru ze strony oblewających. Jeszcze nie tak dawno, tradycja śmigusa-dyngusa, zwanego również lanym poniedziałkiem, była kultywowana w niemal wszystkich dzielnicach Trójmiasta. Grupy dzieci i młodzieży, uzbrojone w wiadra i plastikowe pistolety, oblewały strumieniami wody niejednego śmiałka, który przed południem odważył się wyjść z domu. Z każdym, kolejnym rokiem, na ulicach Gdyni, Sopotu i Gdańska coraz rzadziej można zobaczyć w drugi dzień świąt wielkanocnych ślady po rozlanej Kiedyś pod każdym kościołem stały grupy chłopaków, które wiadrami oblewały dziewczyny wracające ze mszy do domu. Dzieciaki toczyły między sobą bitwy i ganiały się po całej dzielnicy. Teraz to rzadkość. Mam wrażenie, że niedługo ten zwyczaj całkowicie zaniknie. Czy śmigus-dyngus został zabroniony? Czy za oblewanie się wodą można teraz dostać mandat? - zastanawia się nasza czytelniczka, pani Joanna, mieszkająca od urodzenia we tkwi w szczegółachOblewanie wodą przechodniów w wielkanocny poniedziałek nie jest przestępstwem. Dokonanie tego w każdy inny dzień roku wypełniłoby znamiona art. 217 § 1 kodeksu karnego, czyli naruszenia nietykalności cielesnej. Sęk w tym, że nie tylko zachowanie odpowiedniego terminu decyduje o bezkarności tradycji śmigusa-dyngusa, ale i zachowanie umiaru. I właśnie tego brakowało wielu kogoś kilkoma wiadrami lub zrzucenie mu na głowę worka wypełnionego wodą może skutkować uszkodzeniem ubrania czy telefonu komórkowego, a czasem nawet rozstrojem zdrowia oblewanego. Oblanie przejeżdżającego rowerzysty czy jadącego samochodu może zaś skutkować wypadkiem. Tego rodzaju czyny stanowią raczej występki o charakterze chuligańskim niż dobrą zabawę. I właśnie tego miało dość wielu oblewanych. Zadawanie przykrości odchodzi w przeszłośćDr Wiesław Baryła, psycholog społeczny z Uniwersytetu Gdańskiego, przypomina, że z upływem lat do lamusa odchodzą wszystkie obyczaje związane z zadawaniem przykrości czy wręcz W naszej cywilizacji panuje trend, aby pozbywać się wszelkich obyczajów nacechowanych przemocą. Wylanie na kogoś kubłów wody jest po prostu chuligaństwem. Podobnie jak dawniej zarzucono niezwykle popularny w XVI-wiecznej Francji zwyczaj palenia żywcem kotów, tak teraz zarzucamy zwyczaj oblewania kogoś do suchej nitki. To jak najbardziej naturalne - wyjaśnia dr mu ks. prałat Ireneusz Bradtke, proboszcz Bazyliki Mariackiej w Gdańsku. Duchowny zwraca uwagę, że choć zwyczaj oblewania zanika, na prowincji do dziś zachował się zwyczaj praktycznie w ogóle niespotykany w Trudno się dziwić, że śmigus-dyngus zanika. Oblewanie wiadrami wody to nic przyjemnego. Takie zachowanie to zwykłe chuligaństwo, a nie dobra zabawa. Nie tylko w Gdańsku obserwuję, że na ulicach jest coraz mniej oblewających. Co ciekawe, w wielu miejscach na Kaszubach zachował się jednak zwyczaj wzajemnego smagania się po nogach gałązkami, co dawniej było nieodłącznym elementem śmigusa-dyngusa - mówi ks. Bradtke. Zobacz nasz ubiegłoroczny materiał o tradycji śmigusa-dyngusa37K views, 98 likes, 12 loves, 19 comments, 7 shares, Facebook Watch Videos from Aquapark Reda: Wejdź na wyższy level śmigusa-dyngusa
Mimo zimowej pogody za oknem, Pan Krzysztof i Pan Mateusz zorganizowali na basenie Lany Poniedziałek dla dzieci. Każdy przyniósł „sprzęt wodny” i tradycja Śmigusa – Dyngusa została zachowana. Dzieci polewały się między sobą, nie oszczędzając również swoich nauczycieli… którzy mieli przygotowaną małą niespodziankę:) [Pokaz zdjęć] 1 2 ... 5 ►
Lany Poniedziałek, czy inaczej Śmigus dyngus, to świetny pretekst dla wysłania śmiesznych smsów i zabawnych wierszyków do swoich bliskich. W tym roku Lany Poniedziałek obchodzimy w kwietniu. Sprawdź nasze życzenia i wierszyki na Śmigus dyngus! Każdy dziś każdego leje, Każdy leje i się śmieje, Nikt dziś nie oszczędza wody, Leje stary, leje młody, Oblewamy siostrę, brata, Dziś oblewa się pół świata! *** Stoją już z wiadrami, za rogiem chłopaki zmoczyć trza dziś panny, bo to zwyczaj taki! Stoją malowane, śmieją się chichoczą i jeszcze nie wiedzą że oni je zmoczą! *** Kim są zakapturzeni pokutnicy z wielkanocnej procesji? Wzbudzają dreszcz emocji! Lany poniedziałek. Tutaj mężczyźni chłostali kobiety brzozowymi witkami! Zwyczaje wielkanocne. Tutaj biją pałkami śledzia! *** Na tym stole wielkanocnym, gdy z dorosłych nikt nie patrzy, bazie w krąg rozkłada wiosna i zaczyna swój teatrzyk. W berka bawią się pisanki po talerzach się ślizgając, a z cukrowym zaś barankiem z czekolady tańczy zając. Żółty kurczak z waty, który nóżki ma z zapałek, wylał całą wodę z kwiatów piszcząc: lany poniedziałek! *** Śmigus dyngus na uciechę, z kubła wodę lej ze śmiechem! Jak nie z kubła to ze dzbana, śmigus dyngus dziś od rana! Staropolski to obyczaj, żebyś wiedział i nie krzyczał, Gdy w Wielkanoc, w drugie święto będziesz kurtkę miał zmokniętą. *** Śmigus-dyngus! Ryszard Przymus Staropolskim obyczajem w wielkanocny poniedziałek oblewamy się nawzajem. Miły zwyczaj śmigus dyngus! Bo pośród życzeń radosnych, przynosi nam w podarku uśmiech kolorowej wiosny. *** Lany poniedziałek Hanna Łochocka Śmigus dyngus, dyngus śmigus, nie kryjże się, nie wymiguj! Bo dziś każdy: stary, młody, nie uniknie wiadra wody! Prysznic, prysznic koło studni, już od rana pompa dudni. Kto choć z okna nos wysunie, wnet na niego strumień lunie! (...)
śmigus-dyngus Poprawna pisownia śmingus-dyngus Niepoprawna pisownia Poprawna forma to „śmigus-dyngus”. Przy pisowni tego słowa nie możemy zastosować żadnej reguły ortograficznej, dlatego należy je po prostu zapamiętać. Przykłady: Śmigus-dyngus jest obchodzony w Poniedziałek Wielkanocny. W śmigus-dyngus dzieci lubią polewać się wodą. Zobacz również - jak piszemy
1 views, 3 likes, 0 loves, 0 comments, 1 shares, Facebook Watch Videos from Czas Przyszły: Dzisiejsza powtórka za nami, tymczasem jutro, w sam raz na śmigusa-dyngusa
‼️⚠️Uwaga⚠️‼️ aby nie przesadzić ze świętowaniem śmigusa dyngusa, oraz zawsze dbać, o to aby, bawić się z osobami, które sobie tego życzą.Już niebawem Poniedziałek Wielkanocny i zarazem ulubiona tradycja zarówno dla dzieci jak i dorosłych. Chodzi oczywiście o śmigusa-dyngusa, podczas którego rodziny oblewają się wodą i panuje wesoła atmosfera. Na tę okazję wiele osób wybiera specjalne pistolety na wodę, które można kupić w wielu sklepach. Jednak warto pamiętać o tym, że taką "broń" wypełnioną wodą można zrobić w swoim domu z dostępnych "pod ręką" rzeczy. Sprawdź, jak je wykonać! Wodna pułapka na drzwi Najwięcej frajdy sprawiają zabawne wodne pułapki, które można umieścić na każdych drzwiach w swoim domu, by zaskoczyć domowników. Ich przygotowanie jest bardzo proste. Potrzeba jedynie znaleźć małą, plastikową buteleczkę, taśmę klejącą i oczywiście sprawcę całego zamieszania – wodę. Pustą butelkę bez zakrętki ustawiamy w poziomie i mocujemy ją jak najwyżej na drzwiach. Napełniamy wodą do momentu, aż przestanie się przelewać (dobrze mieć pod sobą małą miskę), zamykamy ostrożnie drzwi i czekamy na domownika, aż je otworzy. Nie zapomnij o swoich pułapkach i nie daj się sam ochlapać! Zobacz filmik! Strzelba wodna Dzieci uwielbiają biegać po ogrodzie, uzbrojone w ogromne, plastikowe pistolety na wodę. Jednak, by nie wychodzić do sklepu, warto zapoznać się z tym, co mamy już w domu. Z pewnością znajdziecie rurkę o niewielkiej średnicy oraz kijek (np. od starej miotły). Potrzebna będzie również zatyczka na koniec rurki, którą należy przekłuć na środku. Przez nią będzie wypryskiwała woda, wtłoczona kijkiem. Całość będzie prezentowała się następująco: Balony z woda Ta bardzo popularna zabawa nigdy się nie nudzi! Jednak biorąc pod uwagę ilość rozbryzgiwanej wody, lepiej udać się na tę wodną zabawę do ogrodu. Należy zatem zabrać ze sobą dwa wiaderka na dwie drużyny i sporo baloników, które mogły pozostać po imprezie urodzinowej. Wystarczy je wypełnić wodą i gotowe! Teraz pozostało stworzenie „pola bitwy”. Wygrywają ci, którzy trafią balonem więcej osób z przeciwnej drużyny. Zobacz także: Dla wszystkich fanów produkcji Disneya Polsat przygotował niemałą niespodziankę. Już w Poniedziałek Wielkanocny widzowie stacji będą mogli oglądać takie bajkowe hity jak "Zaplątani",... 18 views, 1 likes, 1 loves, 0 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from Klucz do wynajmu: Mokrego Śmigusa Dyngusa!
Choć zapewne większość kibiców jest dziś raczej myślami przy wielkanocnym stole, pośród najbliższych, to jednak mimo świątecznej atmosfery trudno byłoby im przegapić mecz ulubionej drużyny. W Poniedziałek Wielkanocny Śląsk zmierzy się bowiem w Szczecinie z Pogonią. Początek o godz. 18.„Dwa gole Robaka przeciwko byłemu klubowi, przełamanie Piecha i Śląsk znów wygrywa! Wrocławianie pewnie, 3:0 pokonali Pogoń Szczecin, na problemy w obronie odpowiadając ofensywną grą i czystym kontem świetnie dysponowanego Wrąbla!”– tak relacjonowaliśmy ostatni mecz obu drużyn. Fani WKS-u z pewnością chcieliby dziś zobaczyć podobny rezultat, lecz wydaje się, że obecnie mamy do czynienia z inną, dużo lepszą wersją Pogoni. Dorobek punktowy co prawda nie pozwala jeszcze ze spokojem myśleć o utrzymaniu, ale śmiało można mówić o odrodzeniu szczecińskiej ekipy. Portowcy odżyli, odkąd stery przejął Kostja Runjaić, zastępując w listopadzie na stanowisku Macieja Skorżę. Szczecinianie grali nie tylko przyjemnie dla oka, ale wreszcie zaczęli regularnie punktować. W 13 spotkaniach pod wodzą nowego szkoleniowca 5 razy wygrali, zanotowali 4 remisy i także 4 razy schodzili z boiska pokonani. Przestali tym samym być postrzegani jako główny kandydat do opuszczenia ligi. Sztab szkoleniowy Śląska w ostatnim okresie miał wreszcie możliwość, by dłużej popracować ze swoimi zawodnikami. Trener Pawłowski nie krył zadowolenia z tego, jak wykorzystana została przerwa związana z meczami reprezentacji. - Skupiam się na tym, co obiecaliśmy: na rzetelnym treningu i solidnej pracy. Naprawdę przez ostatnie trzy tygodnie mocno pracowaliśmy. Jesteśmy w stanie grać dobrze, walczyć przez długi czas. Tego będę oczekiwać. Chciałbym też, żeby zespół wziął odpowiedzialność na siebie – podkreślał na przedmeczowej konferencji prasowej. Te słowa z pewnością mogą napawać optymizmem. Tadeusz Pawłowski nie będzie mógł jednak liczyć na wszystkich piłkarzy. Poza leczącymi długie kontuzje (Kokoszka, Mak, Jović, Cotra), na urazy narzekają także Lewandowski, Pawelec czy Chrapek. W coraz lepszej dyspozycji są natomiast Kosecki i Dankowski. Lewandowski, Robak, Celeban, Zwoliński, Fojut, Słowik, Hołota, Dvali – wiele postaci łączy Pogoń i Śląsk. Nie wszystkich zobaczymy dziś na murawie, ale możemy być pewni, że swoją byłą drużynę znów postraszy Robak. Zdążył udowodnić, że w starciach z Pogonią wykazuje się strzelecką regularnością. - Bardzo miło wspominam Szczecin. Będzie to dla mnie wyjątkowy mecz. Dlatego szczególnie w tym miejscu chciałbym zakończyć tę niechlubną, wyjazdową serię – zaznaczył najskuteczniejszy piłkarz Trójkolorowych. Dodał, że raczej obejdzie się także bez przesadnego eksponowania radości po golu. Odrodzona Pogoń i żądny - pierwszego w tym sezonie - zwycięstwa na wyjeździe Śląsk. W Poniedziałek Wielkanocny Lotto Ekstraklasa zapewnia kibicom spore emocje. Zachęcamy do śledzenia naszej relacji live prosto ze Stadionu Miejskiego im. Floriana Krygiera Szczecinie. Startujemy ok. 17:45. Autor: TSz, Fot. Krystyna Pączkowska
Mokrego śmigusa - dyngusa! Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Dzieci i Młodzieży "RTG-DUSZY" Community Organization
Wesołych Świąt i mokrego śmigusa dyngusa画 Święta na wypasie #odpoczywamy #wielkanoc #wiosna #zajaczekwielkanocny #odpoczynek #spring #easter
Drugi dzień Wielkanocy w polskiej tradycji ludowej zwykło się zwać Śmigusem-Dyngusem. Współcześnie kultywowane w Polsce zwyczaje związane z tym świętem to przede wszystkim lanie wody i składanie sobie wzajemnych wizyt. Dawne zwyczaje związane z Poniedziałkiem Wielkanocnych były jednak znacznie bardziej barwne i różnorodne, czego najlepszym dowodem jest przetrwanie w kulturze słowiańskiego ludu wielu barwnych praktyk, takich jak kolorowe korowody czy też radosne pieśni lub oracje. Współcześnie nazwę Śmigus-Dyngus większość z nas traktuje jako nieczytelną zbitkę dwóch zagadkowych wyrazów, lecz należy pamiętać o tym, że nic w języku nie utrwala się Śmigus językoznawcy kojarzą z niemieckim Schmackostern, wyrazem nazywającym czynność smagania, który został zapożyczony przez języki zachodniosłowiańskie, por. czes. Szmerkous, Szmigustr. Czasownikiem pochodnym od tych wyrazów jest też pol. śmigać, które może dziś oznaczać nie tylko czynność smagania, ale też wprawiania czegoś w szybki ruch, por. śmigło, śmigłowiec. Nazwa ta odnosi się do niemalże zapomnianego w Polsce pogańskiego rytuału uderzania się wierzbowymi witkami dla zdrowotności i płodności. Praktykowano go wśród Słowian w czasie Jarych Godów, jednak był on znany także innym indoeuropejskim ludom. Wierzenia związane z tym rytuałem odnoszą się do pradawnej symboliki wierzby, która dla Słowian jest przede wszystkim drzewem o nadspodziewanej płodności. Smaganie się witkami musiało mieć określony porządek – panny i kawalerowie smagali się wzajemnie, po to by obdarzyć się zdrowiem, witalnością i płodnością. Wierzono, że takie smaganie nie tylko ułatwiało kobiecie zajście w ciążę, ale też podnosiło męskie czasem ten stary zwyczaj zaniknął na większości Słowiańszczyzny, jednak jest on wciąż praktykowany wśród Czechów jako pomlázka i Słowaków jako šibačka. Co ciekawe, został on odnotowany również na ziemi małopolskiej w Słomnikach, gdzie młodzież zamiast oblewać się wodą okładała się kijami. Kultywujący zdrowotne wielkanocne smaganie z czasem zapomnieli o pradawnej symbolice wierzby, czego konsekwencją było wypieranie wierzbowych gałązek przez rózgi, kije i inne bardziej poręczne przyrządy do bicia. Nie zmieniła się jednak symbolika tego rytuału, który wciąż miał zapewniać witalność i zdrowie. Dopiero z czasem Kościół Katolicki utożsamił ten radosny zwyczaj ze wspomnieniem męczeństwa biczowanego Jezusa Chrystusa. Mimo germańskiego rodowodu słowa Śmigus należy pamiętać o tym, że zwyczaj ten jest rdzennie słowiański. Świadczy o tym wspomniana już czeska nazwa nazwa pomlázka, która ma związek z czasownikiem pomládit, znaczącym po polsku pomładzać. Wielkanocne smaganie dodaje człowiekowi zdrowia i siły, a zatem odmładzają go. Słowacka šibačka ma zapewne związek z polskim czasownikiem szybać nazywającym czynność chłostania. Można przypuszczać, że i na polskiej ziemi znane były rodzime nazwy tego zwyczaju, np. siekaczka lub siekanka. Tego typu słownictwo zostało jednak z czasem wyparte przez nazewnictwo germańskie. Podobnie ma się sprawa z drugim członem ludowej nazwy Poniedziałku Wielkanocnego. Językoznawcy wyraz Dyngus zgodnie wyprowadzają od słów niemieckich. Najczęściej Dyngusa łączy się z czasownikiem nazywającym czynność wykupywania się, niem. dingen. Czasem jednak Dyngusa łączy się też z niem. dünguuss znaczącym kałamarz lub chlust wody. Do wspomnianego wykupywania się powrócę jeszcze w dalszej części wpisu, dlatego też w tej chwili skupię się wyłącznie na zwyczaju lania wody. Przypuszcza się, że rytualne oblewanie się wodą było Słowianom bardzo dobrze znane od dawien dawne, zatem podobnie jak w wypadku Śmigusa Polacy z czasem przejęli po prostu niemieckie nazewnictwo, które wyparło z czasem rodzime nazwy, takie jak: lejek, oblewanka, polewanka, które zdołały przetrwać gdzieniegdzie w kulturze dawnych Słowian oblewanie się wodą miało jasno określoną symbolikę – zapewniało bardzo szeroko rozumianą płodność. Przyjęcie chlustu wody zapewniało człowiekowi zdrowie, czystość i witalność, podobnie zresztą jak ziemi, która przy okazji tego typu zabawy również była oblewana. Wśród Słowian południowych znana była praktyka oblewania Perperuny polegająca na bardzo sowitym rytualnym oblaniu wybranej dziewczyny z wioski, która na czas obrządku stawała się Perperuną – personifikacją bogini deszczu, małżonki samego Peruna, nazywanej także wśród słowiańskiego ludu Dodolą. Czyniono to, po to by sprowadzić deszcz, który zapewni urodzaj w polu. Jak zatem widać, rytualne lanie wody zapewniało Słowianom nie tylko liczne gromadki dzieci, ale też ogrom zbiorów w polu. Z czasem chrześcijanie zwyczaj ten zaczęli interpretować po swojemu. Skojarzyli go z magiczną mocą wody święconej, obmyciem z grzechów, a także ze wspomnieniem chrztu Polski. Wśród prostego ludu Śmigus-Dyngus przetrwał przede wszystkim jednak jako radosna swawola, niemająca nic wspólnego ze wspominaniem w oczyszczającą moc wody sięga czasów najdawniejszych, przez co nie może dziwić powszechność zwyczaju oblewania się wodą na całym świecie. Swój odpowiednik Dyngusa mają Tajlandczycy, którzy w połowie kwietnia świętują Songkran (สงกรานต์) – Święto Przejścia, które w języku chińskim jest znane po prostu jako 潑水節 – Święto Lania Wody. My Polacy mamy swój Lany Poniedziałek, zaś sam zwyczaj znany jest też innym Słowianom – wśród Czechów jako szmigrust bądź oblevacka, zaś Słowakom jako oblievacka lub kupacka. Oblewają się także mieszkańcy zachodniej Ukrainy. Co ciekawe, słowiańskie zwyczaje związane ze Śmigusem-Dyngusem przejęli także Węgrzy, którzy w Lany Poniedziałek leją się zarówno wodą, jak i zwyczajów śmigusowo-dyngusowych na ziemiach polskich była bardzo burzliwa. Kościół początkowo ostro krytykował te pogańskie zwyczaje, traktując je jako zabawy rozpustne i obrażające majestat Boga. W ustawie synodu diecezji poznańskiej z 1420 r. pt. Dingus prohibetur sygnowanej przez samego neofitę Władysława Jagiełłę wyraźnie przestrzegano przed tymi grzesznymi praktykami:Zabraniajcie, aby w drugie i trzecie święto wielkanocne mężczyźni kobiet, a kobiety mężczyzn nie ważyli się napastować o jaja i inne podatki, co pospolicie nazywa się dyngować, ani do wody ustępie tym zaznacza się również dawny zwyczaj świętowania Wtorku Wielkanocnego, który wiąże się zapewne z parodniowym świętowaniem przez Słowian Jarych Godów. Współcześnie w Lany Poniedziałek każdy ma w zwyczaju lać każdego, jednak dawniej rytuał ten, podobnie jak wielkanocne smaganie, rozłożony był na co najmniej dwa dni. W jeden panny smagały i oblewały kawalerów, w inny jednak to one musiały przyjąć symboliczną chłostę i chlust wody. Skrócenie czasu świętowania doprowadziło z czasem do zlania się tych rytuałów w jedno masowe smaganie się i z XV w. nie pomógł Kościołowi wyplewić pogańskiego obrządku. Zwyczaj nieskrępowanego oblewania się wodą szczególnie chętnie praktykowano w środowiskach chłopskich, jednak z czasem przyjął się on wśród wszystkich stanów, stając się w ten sposób ogólnopolską tradycją. Początkowo jednak środowiska mieszczańskie i szlacheckie niechętnie patrzyły na ten zwyczaj, wprowadzając w jego miejsce zwyczajowe skrapianie się perfumami lub wonnymi olejkami. Świadectwo księdza Jędrzeja Kitowicza z XVIII wieku wprost mówi o tym, że zwyczaj lania się wodą z czasem przyjął się wśród wszystkich warstw polskiego społeczeństwa:Była to swawola powszechna w całym kraju tak między pospólstwem, jako też między dystyngwowanymi; w Poniedziałek Wielkanocny mężczyźni oblewali wodą kobiety, a we wtorek i inne następujące dni kobiety mężczyzn, uzurpując sobie tego prawa aż do Zielonych Świątek, ale nie praktykując dłużej niż kilka dni. Oblewali się rozmaitym sposobem. Amandaci dystyngwowani, chcąc te ceremonię odprawić na amantkach swoich bez ich przykrości oblewali je lekko różaną lub inną pachnącą flaszeczką. Którzy zaś przekładali swawolę nad dyskrecyją, nie mając do niej żadnej racyi, oblewali damy wodą prostą, chlustając garkami, szklenicami, dużymi sikawkami, prosto w twarz lub od nóg do góry. A gdy się rozswawolowała kompania, panowie i dworzanie, panie, panny nie czekając dnia swego, lali jedni drugich wszelkimi statkami, jakich dopaść mogli; hajducy i lokaje donosili cebrami wody, a kompania dystyngwowana, czerpając od nich, goniła się i oblewała od stóp do głów, tak iż wszyscy zmoczeni byli, jakby wyszli z jakiego potopu. (…)Największa była rozkosz przydybać jaką damę w łóżku, to już ta nieboga musiała pływać w wodzie między poduszkami i perzynami jak między bałwanami; przytrzymana albowiem od silnych mężczyzn, nie mogła wyrwać się z tego potopu (…). Ile zaś do mężczyzn, ci w łóżkach nie mogli podlegać od kobiet takowej powodzi, mając większą siłę do odporu a słabszy atak przez naturalny wstyd, nie pozwalający kobietom ujmować i dotrzymywać krzepko mężczyznę rozebranego (…)Po ulicach zaś w miastach i na wsiach młodzież obojej płci czatowała z sikawkami i garkami z wodą na przechodzących; i nieraz chcąc dziewka oblać jakiego gargasa albo chłopiec dziewczynę oblał inną jako osobę, słuszną i nieznajomą, czasem księdza, starca poważnego lub starą babę. Kobiety wiedzące, iż im mężczyźni mogą sto razy lepiej oddać, nigdy dyngusu nie zaczynały i rade były, gdy się bez niego obejść mogły; ale zaczepione od mężczyzn, podług możności oddawały za zatem widać co najmniej od XVIII w. Śmigus-Dyngus był znany w Polsce w formie kultywowanej do dziś. Zapewne to właśnie w XVIII w. Kościół Katolicki diametralnie zmienił swoje podejście do ludowego zwyczaju lania się wodą, nie mogąc całkiem wyplewić go z ludzkiego obyczaju. Autor cytowanego powyżej świadectwa, ksiądz Jędrzej Kitowicz w tym samym dziele pokusił się nawet o wyjaśnienie chrześcijańskiego rodowodu tego zwyczaju, traktując go jako odniesienie do Żydów oblewających wodą tych, którzy wspominali o Jezusie Chrystusie bądź też jako wspomnienie chrztu Polski, kiedy to zwierzchnicy Kościoła tłumnie zaganiali ludność do świętej wody. Tego typu rodowodowi przeczy jednak wcześniejsza niechęć chrześcijan do tego zwyczaju. W opisanej przez Kitowicza formie Śmigus-Dyngus świętujemy w Polsce do dziś – oblewamy się wodą bądź co najmniej skrapiamy się perfumami. Wprawdzie niektórzy uważają dziś lanie się wodą za marnotrawstwo i zakłócanie porządku, jednak nic nie wskazuje na to, byśmy z czasem o oblewaniu się mieli Poniedziałek to również czas składania sobie wzajemnych wizyt, nie tylko w gronie rodzinnym, ale też lokalnym. Współcześnie na wielu polskich wsiach wciąż jest kultywowany zwyczaj chodzenia po dyngusie, który wiąże się z wspomnianym już wykupywaniem sobie pomyślności u gości przez gospodarza, por niem. dingen. Po słowiańsku zwyczaj ten nazywa się włóczebnym, zaś wędrujących gości nazywa się włóczebnikami. Gospodarz pomyślność u włóczebników mógł wykupić poprzez obdarowywanie ich malowanymi jajami oraz sowitym poczęstunkiem w postaci dobrego jadła i przedniego trunku. Zwyczaj ten miał wartość symboliczną. Jeśli gospodarz nie przyjął godnie gości, to mógł sprowadzić na siebie bezpłodność, nieurodzaj w polu, choroby i inne złe rzeczy. Miał on jednak również aspekt mocno praktyczny – gospodarz poczęstunkiem wykupywał sobie ochronę przed oblaniem, które niechybnie groziłoby mu w wypadku niegościnnego niektórych regionach Polski zachowały się również zwyczaje barwnych wielkanocnych pochodów, które podobnie jak inne pradawne rytuały miały przynieść płodność i urodzaj całej wiosce. Folklorystycznymi wariacjami dawnych wczesnowiosennych pochodów są też podkrakowski Siudu Baba – korowód, któremu przewodzi mężczyzna przebrany za usmoloną kobietę, napastujący i brudzący okoliczne panny; limanowskie Dziady śmigustne – owinięte w słomę maszkary w futrzanych czapkach, pomrukujące i proszące o datki; wilamowickie Śmiergusty – korowody barwnie przebranych młodzieńców oblewających okoliczne panny bądź też mazowiecki kurek dyngusowy – zwyczaj obchodzenia wsi przez kawalerów z kogutem znajdującym się na wózku. Bezpośrednim odwołaniem do dawnych Włóczebników był podlaski zwyczaj zwany Wołoczebnym. Był on praktykowany wśród chłopów, którzy, chodząc od chaty do chaty, zbierali jajka po to, by później zanieść je dziedzicowi dworu wraz ze świątecznymi życzeniami. Tego typu obchodom zawsze towarzyszyły radosne pieśni, które czasem przybierały charakter zalotów kawalerów do panien. Mimo stopniowego izolowania się mieszkańców wsi gdzieniegdzie Poniedziałek Wielkanocny wciąż nie może obejść się bez barwnych włóczebników. Co ciekawe, barwne przebieranki towarzyszyły także czasem oblewaniu się wodą. W małopolskim Miechowie przy okazji świąt kobiety czasem przebierały się za panów, zaś panowie za kobiety. Wszystko po to, by w ten sposób wykupić sobie prawo do lania wodą w więcej niż jeden dzień, nie tylko w Poniedziałek lub Wtorek dyngusowy w jeszcze na chwilę do wymienionych zwyczajów małopolskich, które wydają się być bardzo ciekawe. Przypuszcza się, że Siuda Baba to obok topienia Marzanny kolejny zwyczaj mający korzenie w pogańskich rytuałach wypędzania zimy. Legendy mówią, że pod Kopcową Górą we wsi Lednica Górna (k. Wieliczki) znajdowała się świątynia Ledy / Łady, w której płonął wieczny ogień. Pilnowała go Siuda Baba, której zmiana trwała cały rok i dopiero w Lany Poniedziałek mogła opuścić stanowisko pracy, by iść zażyć odpoczynku i znaleźć ewentualną następczynię. Współczesna Siuda Baba to przebrany za babę mężczyzna, który dba o to, by być należycie umorusanym i obszarpanym. Legendarny rok bez zmieniania ubrań i kąpieli robi wszakże swoje. Ta Siuda Baba nie szuka jednak następczyni, po prostu zaczepia dziewczyny, by te wykupiły się od pracy w świątyni poprzez wrzucony do garnuszka datek bądź buziaka. Rzecz jasna kobiety muszą liczyć się z usmoleniem przez tę staruchę, która w tym dniu szczególnie szuka bliskości (rok wyizolowania rzutuje wszakże na psychikę). Towarzyszem Siuda Baby może być zbierający datki dziad bądź Cygan. Warunek jest jeden – towarzysząca osoba również musi być należycie południu Małopolski we wsi Dobra k. Limanowej w Lany Poniedziałek po wsi grasują tzw. Dziady śmigustne, maszkary opatulone słomą i futrzanymi maskami, wydające z siebie jedynie pomruki i polewające ludzi wodą. Tradycja ta wiąże się z legendą, wedle której przed wiekami wioska została nawiedzona przez jeńców z niewoli tatarskiej, którym obcięto języki i zmasakrowano twarze. Zostali oni w należyty sposób przyjęci przez mieszkańców, dzięki czemu wieś ta dostała nazwę Dobra – na pamiątkę wspaniałości przodków. W temacie barwnych dyngusowych zwyczajów wiejskiego ludu warto wspomnieć jeszcze o kujawskich przywoływkach dyngusowych, które polegały na wchodzeniu przez kawalerów na dachy domostw lub karczm z metalową miednicą, po to by oznajmiać stamtąd, która dziewczyna zostanie oblana wodą. Młodzieńcy brzdąkali w miednicę, oznajmiając przy okazji imiona i nazwiska konkretnych dziewczyn. Zadania tego podejmowali się wyłącznie odważne i wygadane młodziany, gdyż tym obwieszczeniom każdorazowo musiały towarzyszyć zabawne przytyki pod adresem konkretnym dziewczyn. Dowcip panów czasem bywał dla dziewcząt okrutny, jednak największą obelgą dla dziewczyny było całkowite pominięcie jej w przywoływkach baba i dziad śmigustny – egzemplarze z Muzeum Etnograficznego im. Seweryna Udzieli w nadzieję, że wszyscy nasi Czytelnicy spędzą Śmigus-Dyngus na możliwie przyjemny i radosny sposób. Lejcie się wodą i odwiedzajcie się nawzajem. Jeśli macie taką chęć, nic też nie stoi na przeszkodzie temu, byście się poprzebierali bądź nawet wychłostali się wzajemnie rózgami. To wszystko są nasze wspaniałe rodzime zwyczaje i warto je kultywować. Należy pamiętać o tym, że choć nazwy Śmigus i Dyngus pojawiły się w polszczyźnie ok. XIV-XV w. za sprawą pożyczki z niemczyzny, to mamy tutaj do czynienia z tradycją słowiańską. Niewykluczone, że powyższe nazewnictwo niemieckie upowszechniło się dopiero za sprawą hucznej krytyki z ambon, podczas której słowiańskie zwyczaje zostały właśnie nazwane przez analogię do germańskiego ludu ichnimi określeniami. Smagajcie się zatem i oblewajcie, a także wykupujcie sobie pomyślność, albowiem zapewni Wam to płodność, zdrowie i szczęście. 🙂Źródła:Gieysztor Aleksander, Mitologia Leonard, Polski rok Anna, Szczodry wieczór, szczodry dzień. Obrzędy, zwyczaje, Ci się artykuł? Rozważ postawienie nam kawy. Utrzymanie strony kosztuje, a nasze treści tworzymy za darmo.3.4K views, 62 likes, 7 loves, 0 comments, 77 shares, Facebook Watch Videos from Zaczarowane Serce: Życzę wszystkim MOKREGO Śmigusa Dyngusa Kubek, butelka, garnek to niezbędne rekwizyty drugiego dnia świąt. Wystarczy napełnić je wodą, znaleźć ofiarę i… zabawa gotowa. Oblewamy znajomych, bliskich, a nawet przypadkowych przechodniów. Wszystko oczywiście w granicach rozsądku. fot. Fotolia Śmigus-Dyngus dwa zwyczaje Śmigus – Dyngus to słowa często pojawiające się w świątecznym okresie. Używamy ich przy okazji składania życzeń, czy pisania świątecznych kartek, często nie zastanawiając się skąd wzięła się ta dość śmieszna nietypowa nazwa. Tymczasem okazuje się, że do XV w. dyngus i śmigus były dwoma odrębnymi zwyczajami. Śmigus polegał na symbolicznym biciu np. witkami wierzby po nogach, a następnie oblewaniu wodą. Celem było oczyszczenie się z brudu i przygotowanie duszy do zbliżającej się wiosny. Z biegiem czasu na zwyczaj śmigusa nałożył się zwyczaj tzw. dyngusowania, który dawał możliwość wykupienia się pisankami z podwójnego lania. Dyngus jako wizyta u znajomych Dyngus w języku słowiańskim nosił nazwę „włóczebny” Jego korzeni doszukać się można w zwyczaju polegającym na wizytach składanych znajomym i rodzinie połączonych z poczęstunkiem lub zaopatrzeniem w żywność na dalszą drogę. Wędrowcom często towarzyszyły religijne lub ludowe pieśni. Dyngus stał się świetną okazją dla ludzi uboższych, którzy podczas składania wizyt mogli skosztować niecodziennych dań. Z założenia wędrowcy mieli przynosić szczęście, jednak jeśli nie zostali dobrze ugoszczeni często robili gospodarzowi niemiłe psikusy. Pogańskie korzenie Pierwsze udokumentowane wzmianki o zwyczajach śmigusowo-dyngusowych w Polsce datuje się na XV w. Inne źródła podają że zwyczaj ten był praktykowany na ziemiach polskich już ok. 760 r. Początkowo Kościół uważał ten zwyczaj za pogański. Jednak po wielu latach bezowocnej walki przekształcił go i przyswoił do swojego kalendarza świąt. Zapobieganie chorobom i wzmaganie płodności Niegdyś Śmigus-Dyngus był zwyczajem praktykowanym jedynie na wsiach. Sądziło się, że oblewanie wodą ma zapobiegać chorobom i sprzyjać płodności. Dlatego „wodnym celem” częściej stawały się młode panny, niż mężczyźni. Obecnie jest to zwyczaj spotykany również w miastach. Śmigus-Dyngus praktykowany jest przez wszystkich zarówno młodszych, jak i starszych. Bo jak nie wykorzystać jedynego dnia w roku, kiedy możemy oblewać się zupełnie bezkarnie i bez większych konsekwencji?
Drugi dzień świąt Wielkanocy jest w Polsce dniem wolnym od pracy. W polskiej tradycji tego dnia polewa się dla żartów wodą inne osoby. Polewanie wodą nawiązuje do dawnych praktyk pogańskich, łączących się z symbolicznym budzeniem się przyrody do życia i co roku odnawialnej zdolności ziemi do rodzenia. Do dziś zwyczaj kropienia wodą święconą pól w poniedziałkowy ranek przez gospodarzy jest spotykany we wsiach na południu Polski. Zdaniem etnologa wielkanocny poniedziałek, w tradycji ludowej - lany poniedziałek i zwyczajowy śmigus-dyngus - to czas niezwykły. Sama zbitka słów śmigus-dyngus jest dzisiaj często opacznie rozumiana i dość dla nas niejasna. Ekspert przypomniał, że tak naprawdę wywodzi się z dwóch odrębnych zwyczajów, bowiem czym innym był śmigus, a czym innym dyngus. Śmigus był zwyczajem smagania witkami wierzbowymi, co miało bardzo ważną, w tradycyjnym myśleniu, funkcję symboliczną. „Tego typu rytualne smagania i biczowania wiązały się z jednej strony z tzw. funkcją apotropeiczną - odstraszaniem złych mocy, z drugiej strony niosły w sobie potężną symbolikę płodnościową” - podkreślił etnolog. Z kolei dyngus to zwyczaj, który wiązał się z wykupywaniem się - aby za pomocą podarunku, którym w tradycji słowiańskiej było jajko, pisanka, wykupić się od psikusa, czyli oblania wodą. I te dwa zwyczaje zrosły się w ten jeden powszechnie dzisiaj znany zwyczaj śmigusa-dyngusa, który oczywiście stał się najbardziej rozpoznawalny za sprawą zwyczaju oblewania się wodą - dodał ekspert. Jego zdaniem, aby zrozumieć, czym jest zwyczaj oblewania się wodą, musimy sięgnąć do archaicznej gramatyki ludzkiego myślenia symbolicznego. Woda jest jednym z najbardziej niesamowitych żywiołów, który być może ustępuje pod tym względem tylko ogniowi. Woda jest ambiwalentna - jest zagrożeniem, a z drugiej strony źródłem życia. Woda jest pierwotnym chaosem i kontakt z wodą, wejście do wody jest tak naprawdę zejściem do pierwotnego chaosu - dodał Żerkowski. Według niego, w tym swoistym słowniku symbolicznego myślenia tradycyjnego, które trwa tak naprawdę do dziś, kontakt z wodą i oblewanie nią wiąże się z procesem ponownych narodzin. Symbolika chrześcijańska to przekształciła, wykorzystano te dawniejsze formy i uznano, że kontakt z wodą ma konkretną funkcję oczyszczającą – w teologii chrześcijańskiej oczyszczania z grzechów - zaznaczył. Jak dodał, te zwyczaje trwają i ciągle nam towarzyszą, choć w formie całkowicie oddalonej od dawnych rytualnych, tradycyjnych form. Spójrzmy na to, co dzieje się na polskich osiedlach, te rytualne – jak powiedzieliby antropolodzy - bitwy wodne, to nic innego, jak nowe, wpisane w nowe konteksty, także popkulturowe, odwzorowywanie tych dawnych treści - ocenił. Zdaniem etnologa, lany poniedziałek i zwyczaj śmigusa-dyngusa jest ukazaniem naszej wciąż obecnej potrzeby powrotu do pierwotnego chaosu. Abyśmy mogli wrócić do świata porządku, musimy raz na jakiś czas zanurzyć się w pierwotnym chaosie - podsumował Żerkowski. Źródło: PAP.